Bez podziałów

Tekst
Blog|Dzikie podróze|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog

Będąc wczoraj na stoku narciarskim, znajomy przywitał mnie zdaniem „cześć Edzia, przykro mi, że Putin zrzuca bomby na Kijów”. Dalej usłyszałam: „ledwie zacząłem żyć na nowo, cieszyć się życiem a tutaj wojna” . Poczułam chaos w jego sercu i w sercach wielu osób śledzących bieżące wydarzenia ze świata……. I choć z duża ostrożnością przyjmuję medialną interpretację zjawisk świata zewnętrznego, to w swojej głowie poczułam smutek, który był ze mną jeszcze długo. Natychmiast pomyślałam o wszystkich znajomych z Ukrainy, ich rodzinach, przyjaciołach, o mych ukochanych ukraińskich wsiach i miejscach, które zwyczajnie kocham…… ale w sercu odnalazłam niewiarygodny spokój choć umysł nie jest w stanie pojąć sensu obecnych zdarzeń i dlatego to czas wychodzenia z głowy ale pozostawanie jednocześnie w niej bo dzięki temu mogę być czujną i uważną aby nie dać się zmanipulować przez zewnętrzne mechanizmy.

 

I teraz bardziej, niż kiedykolwiek może się przydać medytacji koherencji serca , którą napisałam dawno temu i na nowo ją przywołuję.

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie słucham, nie czytam i nie oglądam wiadomości ani informacji ze świata zewnętrznego ale wcale nie dlatego, że wypieram zewnętrzną rzeczywistość. Temat mojego postrzegania rzeczywistości jako takiej jest dość złożony i zwyczajnie wielowymiarowy.  Pewne zjawiska dziejące się dookoła same w sobie mają wiele warstw i wiele poziomów interpretacji podobnie jak ludzka istota. Wierzę, mało tego, doświadczam tego na każdym kroku, że to ja tworzę własną rzeczywistość a nie świat zewnętrzny. To co we mnie odbija się na zewnątrz. Cała dwuletnia historia transformacji (zwanej pandemią) była i jest tylko w moim życiu tego namacalnym dowodem. Jednak to nie jest miejsce ani czas na zabawę w wizjonera, wieszcza czy wszystkowiedzącą czarownicę. I chociaż pojawiają się we mnie pewne wizje i obrazy przyszłości, traktuję je jako projekcje i pewnego rodzaju alternatywy przyszłości i tyle. Mój szeroko pojęty rozwój duchowy doprowadził mnie do punktu, w którym wiem, że żaden rozwój, żadna praca nie jest mi do niczego potrzebna, ale paradoksalnie gdyby nie ona nie byłabym w punkcie, w którym jestem.  A gdzie jestem? Najważniejsze jest głębokie przekonanie, że nie jestem tylko ciałem fizycznym, nie jestem tylko gotującymi się we mnie emocjami a nawet wzniosłymi uczuciami, nie jestem tylko energią ale jestem nieśmiertelną istotą, świadomością, która zamieszkała w ciele Edyty Marii, Bosonogiej itd. To przekonanie to nie tylko czysta wiara niewinnego dziecka ale głębokie odczuwanie każdym fragmentem siebie, że tak właśnie jest. To daje mi siłę i moc w obcowaniu ze światem na zewnątrz ( w którym mieszka i którym żyje tak wielu mych bliskich) nadając  sens temu, co się wydarza i ułatwia mi nieco funkcjonowanie na ziemi zwłaszcza radzenie sobie z emocjami. Jednocześnie świat zewnętrzny, który jest odbiciem tego co we mnie zmienia się diametralnie. A ja bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej stoję twardo na ziemi choć moje prawdziwe Ja dotyka Nieba we mnie. To powoduje, że nie ma we mnie strachu i dziękuję za tę możliwość odczuwania, z całego serca dziękuję. Jednak moje oczy są szeroko otwarte, widzę więcej, niż zwykle ale staram się rozsądnie patrzeć na świat zewnętrzny, który pogrąża się w dalszym kryzysie. Dzięki mej nauce odklejania się od mego całkiem sympatycznego ego, patrzę z dystansem nie tylko na siebie, ale i na to, co dzieje się dookoła mnie. Nie wchodzę w emocjonalne gry informacyjne bazujące na niesprawdzonych doniesieniach z za wschodniej granicy ale nawet na relacjach moich znajomych z za wschodniej granicy choć to nie jest łatwe bo wszyscy składamy się z emocji. Nie reaguję bezmyślnie choć spodziewam się znacznego kryzysu świata, który mnie otacza. Współczuję, wspieram nie tylko duchowo ale i staram się aktywnie tych, którzy potrzebują pomocy.

 

Mieszkając w Bieszczadach, dotykam swoimi plecami ukraińskiej ziemi, która zaczyna się 8 km ode mnie. Mieszkając tutaj, pokochałam Ukraińskie Gorgany, w których spędziłam sporo czasu, pokochałam Lwów i jego mieszkańców i całą niesamowitą przyrodę wraz z prostotą serc. Jednak od dziecka nie potrafię zrozumieć idei granic, państw i sztucznej przynależności nas ludzi do tych poszczególnych terytoriów nakreślonych na mapie. Jako dziecko miałam trudność ze śpiewaniem hymnu i traktowaniem z szacunkiem herbów oraz godła państwowego. Już fakt, że mówimy innymi językami, mamy różny kolor skóry był dla mnie dość trudny do zrozumienia a budowanie przynależności do danego państwa był i jest nadal poza moim odczuwaniem. Co nie znaczy, że nie rozumiem tych, którzy bronią swej ojczyzny przed okupantem. Robił to mój dziadek – ułan podczas II wojny światowej i inni z mego rodu. Dlatego patriotyczne idee są mi niejako bliskie nawet jeśli ich nie przejęłam od moich przodków.

Co mogę zrobić teraz dla świata? Otwieram swoje serce i swój dom dla tych, którzy będą w potrzebie ale jednocześnie jestem czujna na zewnętrzne manipulacje zarówno informacyjne jak i w sferze emocji bo wszystkie reakcje świata bazują na emocjach. Z resztą tak generuje się kryzysy światowe, sami je tworzymy poprzez bezmyślne, emocjonalne reakcje na rynku co jest oczywiście zrozumiałe. Pomogę tam gdzie mogę pomóc a przede wszystkim przejawem mojej największej odwagi będzie ŻYCIE żyć zwyczajnie i pozwolić temu życiu na prowadzenie.

Jednocześnie mam głęboką wiarę w to, że najważniejsze jest teraz abyśmy się solidaryzowali, bez podziałów, bez emocjonalnego krzyku i pychy ludzkiego ego, które myśli, że wie wszystko najlepiej. A ja sama nie chcę stawać po żadnej ze stron i nie dlatego, że nie mam odwagi bo mam jej więcej, niż kiedykolwiek wcześniej, ale dlatego, że dostrzegam większy, wielowymiarowy sens tego co się teraz rozgrywa nie tylko na widzialnym planie fizycznym a w konsekwencji  i tak liczy się dla mnie pojedynczy człowiek i jego historia oraz nasza piękna planeta Ziemia a nie państwo jako sztuczny twór człowieka o dyktatorskich lub innych władczych zapędach. Czuję, że największą krzywdę jaką możemy sobie teraz wyrządzić to ulec masowej informacyjno – emocjonalnej hipnozie, w którą jesteśmy wmanewrowywani i na własne życzenie stać się niewolnikami cierpienia, co popchnie nas do kolejnych kroków powszechnej paniki (kupowania towarów, których może zabraknąć), oceniania i osądzania swoich bliźnich, którzy postępują inaczej, niż my lub bezmyślnego stawiania oporu i identyfikowania się z politykami, którzy wmanipulowują nas w swoje historie narracji tego świata. To bez wątpienia trudny czas dla wielu z nas a strach przed krzywdą, cierpieniem i strach przed śmiercią ciała jest naturalny. I przecież ja sama nie wiem jak zareaguję jutro, pojutrze…… Po prostu nie wiem i tutaj nie jest czas na pełen egzaltacji ton ego ale ważny jest spokój mego ducha i moje współczucie oraz otwarte serce dla tych, którzy mej pomocy potrzebują.

Więc gdybym miała cokolwiek powiedzieć sobie samej, to powiem „nie daj się zwariować Edziu, obserwuj, bądź czujna ale i ufaj bo Ty zawsze byłaś, zawsze jesteś i zawsze będziesz”.

Bez zbędnego patosu i nadmiernej egzaltacji, pozdrawiam wszystkich czule posyłając pokój tam gdzie go brakuje i nadzieję tam, gdzie ona wygasa.

Dwernik, Bieszczady 25.02.2022r.

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
ILUZORYCZNA SYNCHRONICZNOŚĆ i pułapki sztucznej inteligencji
Następny wpis
Egzamin zaufania do siebie samej