Przystosowanie

Tekst
Blog|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog|Terapeutka Gaja

Przyroda nauczyła mnie aby doceniać miejsca, które sama tworzy z moją niewielką pomocą. Niespełna dwa lata temu konstruując drewniane ramy do okien w piwnicy, zapragnęłam aby ich najbliższe otoczenie było piękniejsze, bardziej kwitnące i zielone. Zasadziłam w pobliżu okna kilka zielonych krzewów a chwilę później krzew róży. Ta konkretna sadzonka była już nieco zdziczała ale w tym roku rozkwitły na niej piękne, różowe róże.

Krzew tego lata tak bardzo mnie zachwycił, że postanowiłam dookoła niego stworzyć kącik wypoczynkowy Taka kolejność wydarzeń wydaje mi się być niezwykle naturalna. Na początek sieję lub sadzę coś co z biegiem czasu zachwyci mnie tak mocno, że zapragną uczynić daną roślinę epicentrum mojego nowego, małego, pięknego Wszechświata.. Na początek postawiłam tuż przy nim stolik z pieńka, który zrobiłam dwa lata temu. I w tych nowych pięknych okolicznościach przyrody wypiłam filiżankę kawy Tuż przy nim stoi zabawne, miniaturowe krzesełko. Przysiadając na nim na chwilę, mogę wąchać i podziwiać kwiaty róży, które spadają na blat małego stołu a ja mogę ponadto  patrzeć na taflę wody naszego małego stawu, w którym kwitną nenufary. Przez okno pracowniczej kuchni Pavol może mi podać tacę z owocami i uczestniczyć w mojej krótkiej ale pełnej miłości celebracji chwili.

Dość często zdarza się właśnie tak, że jakiś fragment kwitnącej łąki, drzewo dające cień lub zachwycający krzew skłania mnie do złożenia im hołdu poprzez stworzenie w tym miejscu małej strefy wypoczynku czy też kontemplacji.

 

Pochylone drzewo nad rzeką, które obsunęło się pod wpływem erozji, zaprasza aby powiesić na nim hamak. Niski poziom Sanu zaprasza aby postawić w rzece stolik i krzesła, paprociowa skarpa zaprasza do rozstawiania w towarzystwie tych pięknych, prastarych roślin – leżaków. Kolejny krzak rozrastającej się pnącej róży przed domem poprosił mnie abym się częściej i intensywniej nim zachwycała i dlatego tydzień temu przedłużyłam przestrzeń ganku o część północno – wschodnią domu, przed którym postawiłam dużą, solidna ławkę, stoik, mój bujany, drewniany fotel i kwiaty w donicach. Z tego miejsca o poranku mogę podziwiać swoje czerwone róże, które pochylają się w moim kierunku a ja kłaniam się im.

I tak rozmawiając z przyrodą, słuchając jej potrzeb i dostosowując się nawzajem do siebie, tak oto tu jestem sobie. A róże w sposób delikatny za pośrednictwem zniewalającego zapachu i subtelnej energii płatków a jednocześnie bardzo stanowczy dzięki swoim kolcom, otwierają nasze serca. Zaś różowe róże otwierają zawsze nasze serca na miłość……A tej miłości świat nieustająco potrzebuje więcej i więcej , każdego dnia jeszcze mocniej i bardziej warto kochać drugiego człowieka, dziecko, rodzica, psa, kota 🙂 i niezmiennie siebie. I będąc teraz poza swoim domem staram się jak umiem najlepiej praktykować swą miłość do innych…..Z miłością…..a me bieszczadzkie róże zabrałam w swoim sercu do miasta……a ich piękną energię i Wam posyłam…Częstujcie się tą miłością. Niech promienieje, niech wyzwala, leczy, harmonizuje, niech czyni każdego z Was wolnym i spokojnym.

 

Bosonoga Eyra, czwartek 30 czerwca 2022r., napisano w Warszawie, nie przy kwitnącym krzewie ale wspominając jego piękno, czuwając przy bliskiej mi osobie gdzieś w mieszkanku, które nie przypomina ani trochę mojego bieszczadzkiego raju, ale ten raj zabrałam ze sobą do swego serca i dzięki temu jesteśmy tutaj razem – ja i mój krzew róży….ja i moja rzeka San….

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Moja kobieca gimnastyka a mistycyzm Mirrabai
Następny wpis
Darmowa, zdrowa klimatyzacja na mojej Zielonej Ziemi.