Kobiecość ….nasze ciała….

Tekst
Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Gimnastyka słowiańska|Nowy Blog

Akceptacja siebie

Kobiecość/ ženskosť /женственность. Widząc jak wiele kobiet ma kłopot ze swoją kobiecą energią, seksualnością, przywołuję to zdjęcie z przed roku, jakie zrobił mi Pavol pod Mleczną Drogą.

 

Wspominam je, bo patrząc na gwiazdy, mgławice, księżyc i planety dostrzegam ich nagość i niewinność. To samo widzę w przyrodzie: drzewa, ptaki, łanie i jelenie, które w tej chwili mają swoje gody – one wszystkie biegają po naszej Ziemi nagie.

 

Zwierzęta i rośliny w swej nagości są pełne wdzięku i naturalnego uroku. Nie zastanawiają się nad swym wyglądem i choć często w świecie ptaków, ale i ssaków piękno zewnętrzne ma znaczenie w poszukiwaniu partnerki czy partnera, liczy się bardziej tutaj zdrowie, witalność i siła, które zewnętrzne piękno reprezentuje i symbolizuje bo ono pozwala w świecie zwierząt na znalezienie partnera, partnerki i stworzenie rodziny.
Dla odmiany w świecie ludzi dostrzegam różne skrajny postawy od uwielbienia swojego ciała, zabawy w narcystyczną osobowość, akceptację siebie po wyparcie swojej cielesności, brak do niej sympatii, nie odczuwanie potrzeb ciała i niekochanie go.

Jako ludzkość na przestrzeni dziejów uczyniliśmy z nagości temat tabu, co najmniej wstydliwy i wyłącznie związany z ludzkim erotyzmem i seksualnością. Po drodze zagubiliśmy gdzieś nasz naturalny stan bycia w ciele fizycznym, które samo w sobie jest piękne bez względu na wygląd. Uczyniliśmy z  młodego ciała trofeum sprzedawane w przemyśle erotycznym a brak ubrań traktujemy jako przejaw barbarzyństwa, szaleństwa albo co najmniej nagannej bezpruderyjności. Większość znanych mi osób ma problem z oglądaniem nagiego ciała starszego człowieka, pełnego zmarszczek nie dostrzegając boskości w nim. Wieczna młodość stała się bieżącym kanonem, do którego tak wielu dąży a proces zmiany zwany starością (w który to klasyczny proces i tak nie wierzę :-)) odrzucamy jako coś strasznego, od czego uciekamy. Często też pojawia się wstyd związany z dotykaniem własnego ciała traktowany jako przejaw próżności albo w myśl religijnego wychowania będący grzechem. Im bardziej nie lubimy własnego ciała, tym mniejszy mamy z nim kontakt i tracimy świadomość zachodzących w nim procesów. Im słabszy kontakt z ciałem, tym słabiej dusza komunikuje się z nim a końcowy brak integracji wszystkich ciał i aspektów prowadzi do dysharmonii sprowadzając w skrajnych przypadkach na nas chorobę.

Jak zawsze na przykładzie swojego życia widzę, że każda skrajność to pułapka ale z drugiej strony to też indywidualne doświadczenie każdego z nas, które sobie wybieramy. To przygoda każdego z nas z osobna, nie karma, nie ślepy los, nie wyłącznie genetycznie uwarunkowanie albo kara boska, że ktoś został oszpecony lub obdarowany chorym lub brzydkim ciałem (choć co to znaczy, że coś je brzydkie lub ładne, to my o tym decydujemy).. Choć ludzka natura taka już jest, że lubi się doszukiwać niepowodzeń na zewnątrz, dlatego wiara, że „bóg zesłał na mnie taki los” (w postaci np choroby czy oszpecenia twarzy albo „ to geny determinują moją otyłość czy wychudzenie” albo narracja ostatnich lat „to wina rządów tej Ziemi że z powodu kwarantanny nie mogłem uprawiać sportu i robić tego co kocham aby zadbać o siebie” zwalniają nas w sposób szybki i łatwy z odpowiedzialności za swoje życie a z roli kreatora i twórcy wpychają nas w przepaść bycia ofiarą losu, które kieruje nami bez naszego udziału. Już w to dawno nie wierzę. Nie zasilam swoją energią przestrzeni, w których bawimy się w grę – kat – ofiara. Katem bywa rząd, inni ludzie, sąsiedzi, farmacja, lekarze i uwielbiane ostatnio słowo: system. Jednak dostrzegam osoby, które jedną nogą są jeszcze w tej przestrzeni zagubienia a drugą w krainie wolności. A ponieważ też tam byłam, wiem jak nęcący bywa tamten świat, choć przecież jest w nim tyle bólu, smutku, chorób i cierpienia, jednak one wszystkie usprawiedliwiają jakikolwiek ruch i chęć zmiany, Paraliżują nas. Dlatego dzisiaj z miłością i należną czułością wyciągam rękę do każdej istoty, która tkwi teraz marazmie, depresji, smutku czy jest zwyczajnie zagubiona. Wyciągam swoją dłoń przede wszystkim do kobiet, bo tę naturę umysłu czuję najbardziej.
A że na mojej ścieżce życia pojawiły się różne nowe, piękne narzędzia, to chcę móc dawać je światu i uczyć tego, czego sama się nauczyłam. Dlatego zapraszam serdecznie do swojej przygody z kobiecą gimnastyką słowiańską. Ale oprócz niej to wspólnego tańca na bieszczadzkich łąkach, do rozmów z żywiołami i otwierania serca przed samą sobą i innymi kobietami. To wszystko pomaga lepiej poczuć siebie w ciele, poczuć swoje emocje, głos serca, który krzyczy i domaga się głosu i poczuć każdy cm swojego ciała. Zacząć oddychać każdą pojedynczą komórką i odczuwać potrzeby ciała przez lata zaniedbywane. Dzięki gimnastyce i innym metodom przeze mnie stosowanym docieramy do swojego wnętrza, zaczynamy być dla siebie czułe, troskliwe i pełne miłości. Przestajemy się oceniać i wstydzić za siebie samych. i przed sobą. Rozpoczynamy najpiękniejszy związek jaki możemy sobie wymarzyć na Ziemi. Zaczynamy budować relację ze sobą samą.
A okazją do tych spotkać są kręgi kobiet podczas warsztatów w Bieszczadach. Najbliższy w październiku. Zapraszam z całego serca. To już tuż tuż….Pobądźmy w kobiecej energii akceptacji, czułości i bliskości odkrywając swoje nowe potencjały, aspekty, pasje, marzenia i dobrze się bawiąc.  https://www.bosonoga.pl/kreuje/warsztaty/

 

 

21.09.2022r

 

`Bosonoga Eyra Edyta Marja Wyban, Dwernik 20.09.2022r

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Czerwień – władza, namiętność, bogactwo.
Następny wpis
Wilczyca i pasterska opiekunka