Jakby nic się nie zmieniło ale zmieniło się wszystko

Tekst
Blog|Dźwiękoterapia|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej

WSTĘP DO MOJEJ NOWEJ OPOWIEŚCI o ŻYCIU cz. I

Szukam słów na opisanie tego, co we mnie zaszło i mnie osobie piszącej wydawałoby się łatwo władającej słowem, słów zabrakło. Bo cokolwiek napiszę, te słowa wybrzmią inaczej, niż sens, który chcę przekazać sobie i Wam. Nawet jeśli wejdę w przestrzeń swego serca i będę pisała w pełnym, szczerym przepływie miłości, będzie w tym energia Prawdy ale i tak przekaz ten będzie jedynie częściowy. To zaś co chcę przekazać jest wielowymiarowe, wieloprzestrzenne w naturze Wszechświata, że szukam od kilku tygodni odpowiednich środków wyrazu. Może je w końcu znajdę. W międzyczasie zapisuję dziesiątki stron swoich refleksji, porządkuję je i układam. Szukam też nowego sposobu narracji siebie o sobie i o świecie.
Na początek napiszę, że właściwie na zewnątrz nic się nie zmieniło, w świecie fizycznym, w moim ciele wszystko jest po staremu. Jednak w sercu olśnienie, którego doznałam, które było pewnego rodzaju stemplem moich dotychczasowych przebłysków, przekonań i wiedzy zmieniło mój świat diametralnie, całkowicie. Zmiana postrzegania mojej historii, rzeczywistości spowodowała przełom.
Brzmi enigmatycznie, wiem. Nawet dla mnie samej jest to tajemnicze a jednocześnie takie proste, że za każdym razem gdy o tym myślę śmieję się głośno, serdecznie i radośnie i to przede wszystkim śmieję się z siebie.
Po przyjeździe z Wysp Kanaryjskich, przez niemal miesiąc porządkowaliśmy nasz dom i otoczenie. Potem rzuciliśmy się z Pavlem w ramiona pięknej, mroźnej zimy. Dni upływały zwyczajnie. Zimowe poranki z psami na nartach biegowych, zwożenie drewna do kuchennego pieca, palenie w piecu, karmienie kotów i psów, sprzątanie po zwierzakach, niewielki remont kuchni, który zapoczątkowała nasza chora kotka domagającą się wzmożonej opieki natury higienicznej. Wspólne rozmowy, pisanie, czytanie i gimnastyka słowiańska. Niekiedy wypady na narty.
Przez tydzień gdy zostałam sama w mym bieszczadzkim domu, pisałam, wychodziłam z psami, paliłam w piecu, chodziłam do rzeki, kąpałam się w śniegu, karmiłam koty i podziwiałam przyrodę i znów paliłam w piecu, sprzątałam, karmiłam, podziwiałam.
Nic nadzwyczajnego. W tym samym czasie w moim sercu pojawiało się coś co powoli nazywam, coś co tak naprawdę uporządkowało mnie na nowo a ja niemal uczę się na nowo chodzić i stąpać po tej Ziemi.
Dla jasności, nie uderzył we mnie żaden piorun wszechwiedzy, nie doznałam żadnego stanu łaski ani nie usiadłam pod wodospadem boskiej opieki czy opatrzności.
Mimo to wszystko się zmieniło. Całe moje postrzeganie rzeczywistości.
Posłużę się kilkoma metaforycznymi opowieściami, ale zanim tego dokonam, napiszę tylko dla siebie samej coś co wiem od zawsze i co nawet wielokrotnie pojawiało się na moim blogu czy w rozmowach.
Nic nie wymaga naprawy ani uzdrowienia.
Nie ma niczego do oczyszczania ani w moim ciele ani w umyśle ani we mnie ani tym bardziej u innych ludzi.
Nie ma niczego do ukochania i pokochania ani we mnie ani na zewnątrz.
Nie ma nic do robienia, nie trzeba wykonywać żadnej pracy, nie ma potrzeby nauki, rozwoju.
Wystarczy pozwolić ABY SIĘ DZIAŁO, pozwolić działać sile wyższej i nie przeszkadzać, puścić wszystkie przywiązania i kontrolę. Puścić i otworzyć się na nowe.

Niczego nie muszę ale za to mogę …. mogę wszystko jeśli tylko tak wybiorę….

Innymi słowy
Żyjąc w deficycie, w braku, nadal poszukuję czegoś. A skoro poszukuję, to się uczę, rozwijam, poznaję nowe terapeutyczne i metafizyczne techniki samorozwoju, koryguję, naprawiam, uzdrawiam się. Ale robię to poniekąd z perspektywy mego umysłu siedzący w pewnej koncepcji miłości a nie w Czystej Miłości.
Czując pełnię, obfitość Miłości poprzez sam fakt BYCIA tutaj na Ziemi dostrzegam, że naprawdę światu wystarczy tylko, że JESTEM. I chociaż te słowa napisałam spontanicznie rok temu na swojej powitalnej stronie internetowej i doświadczyłam ich sensu, to w zasadzie dopiero teraz zakotwiczają się we mnie na nowo, w pełnej radości mego istnienia . A ja sama mogę siebie traktować o wiele mniej serio….bo to nie ja..tylko pewna moja własna opowieść o mnie samej….
Nie trzeba abym brała ją zbyt serio do siebie i utożsamiała się z nią bo przecież to nie jestem ja. Paradoks tego olśnienia jest tym bardziej zaskakujący, że dzięki tej wiedzy, jeszcze bardziej pragnę bawić się życiem, doświadczać go, poznawać siebie, swój potencjał, swoje możliwości i uczyć się ale nie z perspektywy jakiekolwiek konieczności rozwoju duchowego, ale z perspektywy zwyczajnej ciekawości dziecka, które pragnie poznać świata bo po prostu jest ciekawe jak on wygląda i chce się przy tym przede wszystkim dobrze bawić, cieszyć się nim i tym doświadczaniem. Bo prawdziwa Ja jest wszystkim co już było, co jest i co będzie, jest mgławicą, gwiazdą po wybuchu i przed jej powstaniem, jest świadomością tego kim nie jestem i klarownością doświadczania prawdy kim naprawdę jestem. Jestem Miłością, Jestem. Wiedząc to ubrana w ciało i umysł Edyty Marii poruszam się po tej planecie na nowo ……Bo Prawdziwa Ja póki jestem tutaj na Ziemi może doświadczyć jedynie ułamka swej potęgi i mocy, może ujrzeć odpryski Bezwarunkowej Miłości.

I choć doświadczywszy tego wszystkiego organoleptycznie, każdym fragmentem siebie, każdą najmniejszą komórką, zaśmiałam się głośno i miałam ochotę usiąść pod swym pięknym drzewem lipowym i tak siedzieć do końca życia, to w okamgnieniu przyszło do mnie – że po to tu jestem aby przeżywać życie po swojemu, zwyczajnie z pasją odkrywania tego co najlepsze we mnie, eksplorując każdy fragment mej rzeczywistości ale nie przywiązując się do swego własnego oblicza, traktując siebie i swoje wybory z dystansem. …..………
Dlatego ja nadal opowiadam o sobie pewną historię i nadal wygląda jak wcześniej.

A ja palę w piecu wyprowadzam psiaki, karmię koty, podziwiam wschody i zachody słońca, przytulam się do drzew, sprzątam brud po kociakach myję podłogi i znów palę w piecu, czytam, piszę, wychodzę posprzątać po wichurze, mówię Pavlowi Kocham, idę po drewno, cieszę się zimą i życiem. ….. Wszystko się zmieniło ale w zasadzie nic się nie zmieniło. Po prostu JESTEM.

22.02.2022r. napisane gdzieś pomiędzy Krakowem a Dwernikiem

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Bez poszukiwań
Następny wpis
ILUZORYCZNA SYNCHRONICZNOŚĆ i pułapki sztucznej inteligencji