Ballada o mądrym, glinianym piecu

Tekst
Blog|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog|stolarka|Wnętrza

Kiedyś już o tym pisałam. Dziś powracam ze swoim doświadczeniem. Każdy kto gotuje dla innych i kocha kuchnię ( bez względu na sposób odżywiania) z pewnością doświadczył stanu fizycznego nasycenia się dzięki samemu patrzeniu na nie, dzięki zapachom, zmysłowi dotyku a przede wszystkim dzięki temu, że z miłością gotujemy dla innych. Gdy ponadto umiemy sprawić, że ten ktoś obdarowany jest nakarmiony, wzruszony, wdzięczny a ponadto zdarzyć się może, że dzięki tej relacji zostanie w nim coś uzdrowione lub zapoczątkuje się taki proces harmonizacji to właśnie dokonał się mały cud. Jako karmiciele sycimy się samym faktem DAWANIA innym czegoś dobrego. Zatem możemy się najeść przyjmując jedzenie ale możemy się nakarmić i poczuć sytość obdarowując kogoś posiłkiem ugotowanym z miłością. Ja przynajmniej tak mam, że moja energia i poczucie pełni wzrastają gdy mogę obdarowywać innych. To jeden z moich maleńkich, uroczych cudów doświadczania życia. Dlatego wracam do swojej czarodziejskiej, wiedźmińskiej kuchni gdzie dzieją się czary małe i duże a Wam życzę abyście dostrzegali swoje własne cuda, które stwarzacie swoimi dłońmi, umysłem czy sercem…. pięknego dnia

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Wiosna mój mały cud
Następny wpis
Rozmowy zwierząt przy stole