Spotkania z ciemnością w nas.

Tekst
Blog|Ciemność|Dzikie podróze|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Harmonizuję|Nowy Blog
Dlaczego nie należy unikać ciemności i wewnętrznego mroku?
Dziś na obrzeżach stolicy między niedzielnym zgiełkiem, rodzinnymi piknikami, sportowcami, popołudniowymi imprezami a kontemplującymi nadwiślańską przyrodę oraz tymi, którzy w hedonistycznej filozofii konsumpcjonizmu „chwytają dzień” spotkałam taki oto obrazek. Zgliszcza częściowo spalonego domu a w jego pobliżu nowe bloki i apartamentowce. Dom jest zarośnięty wysoką trawą i dla większości przechodniów niemal niedostrzegalny. Mnie jednak do siebie przyciągnął. Czym? Swoją brzydotą, smrodem, bałaganem. Dlaczego? Od dziecka poza umiłowaniem piękna, lubiłam odwiedzać ciemne, pozornie niebezpieczne zaułki ulic, slamsy i miejsca niejednoznaczne. Dziś nie będę pisała o swoich turpistycznych upodobaniach. Chcę jednak aby tych kilka fotografii przeze mnie naprędce zrobionych stało się metaforą pewnego zjawiska. Niektórzy z nas (ja w przeszłości też należałam do tych osób) nie umiały lub nadal nie umieją przyjmować do swego życia tego co brudne, brzydkie, odstręczające. Wydaje się być to logicznym zachowaniem. Wszyscy wolimy otaczać się pięknem, cudownymi zapachami, lubimy słyszeć miłe słowa, napawać się wysokimi wibracjami. To jest wznoszące, piękne i jak najbardziej właściwe i prowadzi do wzrostu świadomości nas jako ludzkości. Niestety często w procesie wychowania nasi rodzice, nauczyciele, bliscy w dobrej oczywiście wierze chronią nas przed tym co uważają za negatywne jak choćby przed smutkiem z powodu zranienia, czyjejś choroby lub śmierci, chronią nas przed cudzym gniewem ale i naszym własnym nie pozwalając na jego uwolnienie. Chronią nas troskliwie abyśmy nie odczuwali strachu abyśmy się nigdy nie bali. Nie umiemy zarządzać emocjami, nie umiemy ich doświadczać, uwalniać, pracować ze sobą. Natomiast stajemy się mistrzami osądzania – to jest dobre a to złe, to właściwe a to nie, to moralne a to straszne, ten jest leszy a ten gorszy. Zaś nasi opiekunowie stosują te metody albo z czystej troski bądź bo tak sami zostali wychowani. Przez dorosłe lata tłumimy emocje strachu, gniewu, żalu bo nikt nie nauczył nas jak je okazywać i co z nimi dalej począć. Te z kolei osadzają się po latach w ciele produkując różne choroby, zamieszkują w głowie odpowiadając za naszą samoocenę, kiełkują w sercu powodując emocjonalną pustkę i rok po roku gromadzą się w nas magazynując się na dnie duszy w kompletnej ciemności…..
Ten opuszczony dom to właśnie taka czarna otchłań duszy wielu z nas. Miejsce, do którego nie lubimy zaglądać bo się zwyczajnie boimy co tam ujrzymy. To magazyn rzeczy niechcianych, do którego przez lata wrzucamy niewygodne emocje, obcisłe moralne gorsety osądów innych, symboliczne czaszki i kościotrupy tych, którzy dla nas już umarli bo nie chcemy ich widzieć i konfrontować się z przeszłością, zgniecione kartki bolesnych historii, wstydliwe pamiętniki z młodości, lodowe rzeźby naszej obojętności wobec bliskich, poszarpanego misia z przyszytym okiem bo jego widok przywołuje dzieciństwo a nikt nas nie nauczył jak pracować z wewnętrznym dzieckiem. Zamykamy dom (nasze serce i duszę), odchodzimy i nie chcemy tam wracać. Bo co jeśli napotkamy tam obrzydzenie do siebie samych z przeszłości, poczucie winy za to jacy byliśmy kiedyś? A jeśli poczujemy brzydki zapach rozkładającego się w sercu gniewu do kogoś lub do samych siebie? To może być bolesne a na pewno nie przyjemne i tam jest tak wiele strasznej ciemności…… A jeśli poczujemy chęć osądzania innych, ich nieakceptowalny dla nas styl życia, ich wartości niezgodne z naszymi? Ale ja wiem o czym przekonałam się w swoim życiu wielokrotnie, że trzeba wietrzyć swoją piękną duszę. Trzeba otwierać okno, wpuszczać odważnie do niej światło i świeże powietrze aby zrobić miejsce na nowe. Warto wchodzić do ciemności, do najbardziej ukrytych przestrzeni siebie samych, robić porządki, oczyszczać swoją piękną duszyczkę, wymiatać, odkurzać, myć, polerować 🙂….Do tego jednak niezbędna jest najpierw odwaga i ciekawość dziecka aby wejść do ciemnych zakamarków nas samych, tych wypieranych, nielubianych, spychanych przez lata do podświadomości. Bo tylko na tle ciemności jesteśmy w stanie ujrzeć światło, tylko w czystej, wysprzątanej duszy godząc się ze sobą w całości, integrując to co ktoś kiedyś nazwał złem z tym co ludzie nazwali dobrem zyskujemy przestrzeń do złapania Oddechu Życia w wielowymiarowym świecie. Ten nowy, czysty chełst powietrza złapany w płuca jest niczym nowe narodziny. Dla mnie jest cudowną zgodą na Całość Mnie taką jaką Jestem. Czarne i białe, złe i dobre, brzydkie i piękne. Wszystko razem w akceptacji i wybaczeniu oraz po prostu miłości. Wszystko co składa się na moje życie, co było i co jest nie wydaje mi się być dobre ani złe ale z pewnością jest Moje….A cała ta gra w światło i ciemność, ocenianie co jest dobre a co złe a na koniec pełna akceptacja całości to uzdrawiający proces dla ciała, umysłu, emocji i wolność dla duszy. Wystarczy pozwolić wszystkiemu być, zaistnieć, zamanifestować się przez siebie, pozwolić aby strumień przeszłości (odczuć, emocji, przeczuć, wątpliwości, wiedzy, niewiedzy, miłości i jej braku) przepłynął przez ciało i uwolnił się. Z życzeniami odkrywczych i oczyszczających podróży wgłąb swojej własnej ciemności tam gdzie jest już tylko Światło. Dla mnie takie podróże są ekscytujące choć na początku wydają się być trochę niebezpieczne bo trzeba spotkać się z Prawdą a ta niekiedy boli. Dlatego wszystkim również sobie życzę odwagi w spotkaniach ze sobą mrocznym. Bo sami zobaczcie, w tym pozornie brzydkim, odstręczającym domu, na koniec zajrzałam do ostatniego pokoju, gdzie przywiodła mnie moja ciekawska natura dziecka i spoglądając przez zniszczone okno do zrujnowanego środka, ujrzałam intensywne promienie popołudniowego słońca, którego blask oślepił mnie i dał poczucie ładu i niesłychanego spokoju. Wzruszenie zalało mnie całą, łzy spływały mi po policzkach. Ten blask jednocześnie transformował w okamgnieniu tę zastaną przestrzeń, która już nie wydawała się taka odstręczająca a ja ujrzałam przyszłość tego miejsca i choć może nie taką jaką bym chciała ja sama, to było (jest) tutaj czysto, schludnie, słonecznie, pachnąco. Przecież „idzie nowe” ….. Z Miłością ….Bo na koniec zawsze jest i tak Światło….a czyż nie tego wszyscy szukamy ?
8 maja 2022r, Warszawa, Bosonoga Eyra

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Moi przyjaciele Drzewa
Następny wpis
Zmiana perspektywy – ożywienie