Czerwcowe refleksje ze stolicy

Tekst
Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog

 22.06.2021r. Warszawa

W moim świecie bez względu na to gdzie jestem (jak teraz w Warszawie) otaczają mnie lasy, drzewa, kwiaty, ptaki . Mam nieograniczony dostęp do świeżych owoców i warzyw. Mogę praktykować jogę tuż nad Wisłą albo w lasku sosnowym skąd już tylko kilka kroków do mieszkania rodziców. Gdy patrzę na świat dookoła mnie, widzę piękno, w pociągu spotykam dobrych ludzi a w sklepach nikt nie zwraca mi uwagi abym założyła maseczkę. Dlaczego? Bo ja już nie walczę, nie mam potrzeby udowadniania nikomu niczego. Nie ma we mnie buntu bo w jej miejscu zamieszkała pokora i akceptacja. Czy to znaczy, że jestem konformistką? Nie. Ani trochę. Jedynie staram się aktywnie współodczuwać, nie oceniać innych, akceptować ich strach i błogosławić go. Z tego pola zrozumienia rodzi się pełna współczucia relacja choćby zupełnie innych sobie ludzi wyznających odmienny światopogląd…..A jeśli ktokolwiek z Was jeszcze sądzi, że jakikolwiek brak strachu we mnie przed chorobą, śmiercią czy czymkolwiek jest przejawem pychy i arogancji, to ja z miłością do Was i do każdego z osobna, powiedzieć mogę jedynie. Kocham …..więc Jestem

 

Rozkwitające róże, peonie…. przy kafejce i baner na ogrodzeniu na Białołęce przypominają o pragnieniu miłości. Nawet jeśli niektórzy z nas szukają jej nadal na zewnątrz w innych ludziach i pragną zostać pokochani, zaakceptowani, szukają swojej drugiej połówki bo nie czują się pełni, nie czują się dość wystarczający, to i tak zawsze chodzi o to samo uczucie Miłości. Róże ukazują nam prawdę. Otwierają portal serca. Mówią: jesteś kochana, jesteś kochany taka jaka jesteś, taki jaki jesteś. Nie musisz się zmieniać. Nie musisz chudnąć, zmieniać pracy czy fryzury. Nie musisz się dokształcać. Nie musisz stawać się lepszą wersją siebie bo już nią jesteś, byłaś i będziesz tu i teraz. Na Miłość nie trzeba zapracowywać nawet jeśli w dzieciństwie nauczono Cię inaczej. Nie trzeba żyć z innym człowiekiem aby czuć się kochaną (kochanym), ale jeśli to robisz, to Twój wybór. Gdy osądzasz siebie, gdy krytykujesz siebie i nie jesteś z siebie zadowolona (zadowolony), to zabijasz w sobie miłość i odbierasz sobie to naturalne prawo do bycia kochanym. Zaprzestań krytyki i osądzania siebie. Traktuj siebie czule, troskliwie tak jak traktujesz swych bliskich i przyjaciół. Róże (i inne kwiaty zwłaszcza różowe i czerwone) i ich obecność w Twoim życiu pomogą Ci. Wąchaj je, zachwycaj się nimi tak długo aż poczujesz obecność ich energii w Twym sercu. … aż poczujesz Miłość nie tylko do innych ale i do siebie… kochając….posyłam światło i zapach róży, piwonii oraz maków, które mi dziś towarzyszyły…..

22.06.2021r.

Leżąc na ziemi, na suchym piasku pośród sosnowych igieł i szyszek, patrzyłam w niebo a potem przed siebie i znów do góry. Gdzieś pomiędzy światłem i cieniem i mną samą….. Za każdym razem szybka zmiana perspektywy jest dla mego umysłu i interesującym doświadczeniem. To ćwiczenie zmienia moje postrzeganie a może raczej umacnia mnie w tym właściwym, w byciu autentyczną. Co zyskuję? Neutralność i akceptację. Gdy słucham mego serca, ono mi mówi. Nie zmieniaj innych na siłę. Nie nauczaj ani nie pouczaj. Słuchaj. Gdy uważasz, że Twoją misją jest nawracać innych na Twój światopogląd, to jesteś w błędzie. Pozwól innym się potykać. Pozwól im popełniać ich własne błędy. Nie czuj się odpowiedzialny za ich słabość i pozwól im na nią. Zaakceptuj ich ścieżkę. Nie oceniaj i nie mów im na jakim są etapie życia czy rozwoju. Nie sprawiaj, że oni poczują się oceniani czy gorsi. Jesteś odpowiedzialny nie tylko za to, co mówisz ale również za to, jakie uczucia i emocje wzbudzasz swoją postawą i zachowaniem u innych. Nie próbuj poprzez fałszywe współczucie budować lepszego samopoczucia swego ego. Nie próbuj przyciągać do siebie tych, którzy widzą w Tobie mistrza lepszego od nich samych. To tylko karmi twoje ego, które uwielbia taki poklask. To nęcąca perspektywa. Jeśli próbujesz tego wszystkiego, to kieruje tobą pycha, arogancja w rękach ego. Jeśli potrafisz zachować neutralność i bez emocji pozostać w nienaruszonym stanie umysłu, to sięgniesz do pokładów klarowności i współczującej miłości a tym samym podarujesz sobie i innym spokój. I to jest droga Kochającego, autentycznego Mistrza, którym każdy z nas jest bez wyjątku…… kocham więc Jestem

23.06.2021r.
Dzień, w którym znów wydarzyło się moje życie. Dziękuję. Często wydaje nam się, że życie jest bo jest, że jest pewnikiem, że to niezbywalne prawo każdego z nas do istnienia tutaj. Zaczynamy je doceniać prawdziwie w chorobie lub umierając.
Czy warto tak długo czekać?
Jeśli zapominamy o wdzięczności za każdy nowy dzień, za to, że się obudziliśmy, to łatwo wpadamy w pułapkę niezadowolenia. Irytują nas błahe, nic nie znaczące problemy. Nie dostrzegamy wówczas, ze sam fakt, że nadal żyjemy to tak naprawdę prawdziwy cud i błogosławieństwo. Skoro tak bardzo ekscytujemy się narodzinami dziecka i każdym kolejnym dniem, tygodniem i miesiącem jego życia, to dlaczego tak trudno przychodzi nam radość z nas samych, poranka, szczęście z własnego wizerunku odbitego w lustrze, z tych chwil z jakich składa się nasze życie. Pięknie jest popatrzeć na siebie jak na niemowlę. Każdego dnia możemy dostrzec w nas zmiany, piękno i rozwój oraz własną mądrość. Każdego dnia uczę się na nowo chodzić inaczej, subtelnej, mądrzej z poszanowaniem tych innych istot aby ich nie podeptać…że świadomością istnienia innych cudów życia dookoła mnie….Bo życie każdego z nas jest cudem….Gdy mówię ’ Jestem” , rozbrzmiewa we mnie radość i wdzięczność mej obecności tutaj na Ziemi, gdy mówię ” Jestem” to mówię Kocham….

24.06.2021r.

Od momentu gdy wyjechałam z mej bieszczadzkiej wsi, codziennie na każdym kroku towarzyszą mi kwiaty: maki, peonie, róże a teraz lilie. Różowe cudownie pachnące lilie to symbol czystego serca i wiem, że dlatego do mnie wczoraj przyszły, bo potrzebuję teraz czystej klarowności mego serca i szczodrości wobec innych. Lilie to symbol niewinności, delikatności ale i królewskiej energii. To piękno, nadzieja i odrodzenie. Jednocześnie to znak wiosny, skruchy i światła. W mitologii greckiej lilia symbolizowała dziewictwo i właśnie z tego powodu Afrodyta miała czuć do tych kwiatów odrazę. Dzisiaj lilie ogrodowe i te dziko rosnące poprzez swój intensywny zapach i piękno mówią nam: „obudźcie się”, zacznijcie żyć świadomie. Wróćcie do momentu, gdy byliście czystymi pięknymi istotami, odnajdźcie w sobie tę czystość. Jak? Oderwijcie się od systemu, którego jesteście niewolnikami. Nie musicie powielać starych schematów waszych rodzin, bliskich czy znajomych jeśli Wam nie odpowiadają. Nie musicie się uczyć czy chodzić do pracy, której nie znosicie. Nie musicie kupować niepotrzebnych rzeczy, gromadzić, wyrzucać i zmieniać skoro wciąż czujecie niedosyt i dyskomfort……Nie ma potrzeby abyście z kimkolwiek czy czymkolwiek walczyli. Nie próbujcie niszczyć systemu, który zasila jeszcze niektóre istoty niegotowe na zmianę. Nie musicie zasilać programów ubóstwa, cierpienia, nienawiści czy grać w pełne manipulacji gry na politycznej szachownicy skoro i tak was to unieszczęśliwia. Przestańcie żyć obcymi programami a zacznijcie słuchać mądrości Waszych pięknych serc, z którymi my lilie się łączymy. Tutaj mieszka mądrość Źródła. Tutaj znajduje się wiedza i moc Waszego odrodzenia, uzdrowienia i wolności. I właśnie lilie pragną bardzo dla nas ludzi tej wolności…..bo same są w swej istocie wolne i pełne spokojnej radości…..Czy można żyć w fizycznym świecie wspomnianego systemu a jednocześnie zachować klarowność umysłu i czystość serca i wibrować piękną Miłością wprost ze Źródła? Można. I właśnie teraz, w tej sekundzie, w tej obecnej chwili to idealny czas aby dokonać świadomego wyboru kreacji świata….Czy zostaję w systemie jako ofiara nie mająca na nic wpływu, w świecie, na który się wściekam czy wychodzę z niego i podążam za Miłością i Strumieniem życiodajnej energii pełnej bogactwa jako Stwórca. Zamiast być niewolnikiem emocji bądźmy świadomi ich istnienia,obserwujmy je. Zamiast identyfikować się z zewnętrznymi tragediami i obciążeniami, zacznijmy je rozpoznawać i nazywać. Stwórca stwarza świat i kreuje go takim jakim chce a potem obserwuje co dzięki wolnej woli inne istoty z nim robią. Nie ocenia, nie wścieka się na stworzony przez siebie świat. Czuje wdzięczność, miłość i akceptację, bo jest Bezgraniczną Miłością. ……radości i spokoju w odkrywaniu Prawdy…..Kocham więc Jestem…..

25.06.2021r.  Mrągowo

I jak to nie kochać swego życia, no jak? A więc kocham. Obudziłam się nie w warszawskim mieszkaniu, ale pośród kwiatów ( znów lilie) i śpiewających ptaków, w zapachu sosen i suchego piasku oraz czując wilgoć napływającą z nad okolicznych jezior. Mazurskie wsie kocham bo to dla mnie symbol wakacji, łopotania żagli, wspólnego żeglowania z przyjaciółmi, imprez przy kei, śpiewów przy ognisku i beztroskiego życia. Taki zapis wspomnień uzupełniony jest też ważną częścią sezonowego życia tutaj mych rodziców, ich zachwytu nad tym miejscem ciężkiej pracy i cudownym ogrodem. To pożar, w którym stracili swój dom i dobytek. To nadzieja i siła gdy powstawali razem, we dwoje jak Feniksy z popiołu. Docenili siebie, swoje życie i drobne chwile spędzane razem. Teraz i ja mogę w tych chwilach uczestniczyć i tworzyć je razem z nimi. Ta prosta prawda tych drobnych chwil to cud tego życia……życzę wszystkim delektowania się każdą najmniejszą chwilą, każdym oddechem, każdą kroplą wody….. kocham

25.06.2021r.

Mówię życiu TAK. BARDZO TAK. Gdy to robię w miejsce uciążliwego wysiłku pracy, pojawia się przepływ. Wskakuje na falę i jestem niesiona przez nią lekko, mądrze i pozwalam jej na bycie prowadzoną w ufności wszystkiego co ma się wydarzyć. Gdy żyłam w paradygmatach powinności używałam zdań ” muszę zostać w domu i pracować, jest sezon, nigdzie nie wyjadę, nie mam pieniędzy” . Wysyłałam wówczas w świat precyzyjne życzenia niedostatku ( nie mam pieniędzy), bycia ofiarą i niewolnikiem własnej pracy (muszę pracować), odbierałam sobie bogactwo w postaci zasobów czasu i nieskończonych możliwości podróży przez życie ( muszę zostać w domu.) Wszystkie muszę, nie mogę to było nic innego jak tchórzliwe ” nie chcę”. Pewnego dnia zaczęłam CHCIEĆ doświadczać życia pełnego, w bogactwie nieskończonych wariantów, w spokoju ducha, w akceptacji i miłości. Zaczęłam otrzymywać dary, o których mi się nawet nie śniło. I każdego dnia otrzymuję następne i kolejne…..dzban obfitości Źródła jest bowiem nieskończony…..korzystajmy z niego wszyscy….takie mam życzenie dzisiejszego dnia i z taką intencją będę ten dzień przeżywała. Bogactwa dla Was i dla każdego z Was z osobna we wszystkich aspektach życia…bo wszyscy na nie zasługujemy przez sam fakt że tu jesteśmy. kocham posyłając mazurskie zapachy wody, sosen, piasku i tutejszych łąk….

Rowerem boso przez świat, tym razem po mazurskich łąkach, dookoła Mrągowa. Stary, poczciwy i niezniszczalny rower mego ukochanego taty służy od lat bezawaryjnie. Wiatr we włosach, zapachy bzów i jeziora Czos tuż przy mnie, niekiedy muzyka w uszach …..i jest mi zwyczajnie dobrze….A nasycając nieustająco błogosławieństwa tego dnia, dziękując za wszystko, jestem kierowana na ulicę, która nazywa się oczywiście ” Dziękczynna”. Bo tak właśnie manifestuje się wdzięczność na każdym kroku. Jak jeszcze? Mam w Mrągowie pewien sklepik z ubraniami, który odwiedzam, gdy tutaj jestem nawet jeśli niczego nie kupuję. Gdy wchodzę, jestem traktowana jak królowa. Zanim się obejrzę, właścicielka parzy kawę z ekspresu a jej partner przynosi z zaplecza tort. Choć bywam tu nie częściej, niż raz w roku, zawsze trafiam na tort z jakiejs ważnej okazji. To nic, że go nie zjadłam. Skorzystał ktoś inny. Jednak rozmowy w tym miejscu na najwygodniejszej kanapie świata, troskliwe i pełne czułości komplementy w kobiecej energii i miły nastrój to klimat tego miejsca. Ponadto wszędzie gdzie byłam w miasteczku i poza nim, nadal towarzyszyły mi kwiaty przypominając o delikatności i efemerycznosci kobiecej natury….Dla kobiet + nie zapominajmy o naszej kruchości i i sięgajmy po te cechy kobiecej energii, dla mężczyzn – dostrzegajcie w kobietach i ich wdzięk i delikatność…. dobranoc

26.06.2021r.

Dzisiaj odrobinę pomogłam i odnowiłam stare, poplamione, pochlapane farbami krzesło. Konstrukcja idealna, krzesło stabilne więc nie było wiele pracy a wykorzystałam to, co było na działce
u taty. Maleńką opalarką opaliłam całość, zeszczotkowałam a resztą białej farby akrylowej zaszpachlowałam wszystkie plamy, znów szczotkowanie A na koniec zaolejowanie jadalnym olejem….. a teraz siedzę na tym krześle w mym plenerowym, mazurskim biurze i piszę….. Pięknego dnia dla wszystkich
26.06.2021r.
Integracja wszystkich aspektów w nas to podstawa harmonii, zdrowia, szczęścia i spokoju. Co to znaczy? Akceptuję nie tylko jasną stronę swojej istoty, to, co piękne i co mi się we mnie podoba. Dostrzegając w sobie tylko i wyłącznie pozytywy łatwo iść przez życie ale na dłuższą metę to idealizowanie nas samych i stwarzanie fałszywego obrazu o sobie. Jeśli jest we mnie ( w mym człowieczym „obleczeniu”:-)) smutek albo złość czy poczucie winy czy też żal do siebie i innych, dostrzegam te emocje. Uważnie je obserwuję, nazywam po imieniu, daję im przestrzeń i czas aby w odpowiedni dla mnie sposób ( płacz, yoga, oddech) wypłynęły ze mnie i akceptuję pełna miłości i zrozumienia ich obecność w moim życiu. Oczywiście odnajduję ich źródło. Co tak naprawdę spowodowało pojawienie się tej emocji jakie aktualne albo dalekie zdarzenie z przeszłości, jaka relacja, z kim i po co mi to zostało ukazane? Gdzie w ciele ta emocja się ulokowała? Kiedy, w jakich sytuacjach się powtarza? Rozpoznaję schemat jej działania. Co ją aktywuje (miejsce, sytuacja, człowiek?,) Czego mam się tym razem nauczyć? A potem integruję całość ze sobą. Łączę te emocje z tą piękną i cudowną stroną mnie, która jest już przeze mnie ukochaną, cechy, które wypieram, od których uciekam, których nie lubię z tymi cechami w sobie, które lubię i akceptuję a nawet kocham. Tych ostatnich przecież używam najczęściej jako wizytówki dla świata. Te pierwsze chowam tylko dla siebie, uprawiając sport zwany autodestrukcją, bo długo np. nie pozwalałam im wypłynąć na powierzchnię mego ciała, umysłu czy serca.
Dlatego teraz nie odrzucam ze swojego życia złośnicy, ratowniczki albo męczennicy tylko dlatego, że jej nie lubię albo wypieram podświadomie jej istnienie we mnie. Podstawą uzyskania spokoju ducha jest zaakceptowanie jej w sobie. Bo tylko w ten sposób będę miała świadomość kiedy się ten schemat we mnie uruchamia i dlaczego. Odruchowo to co w sobie lubimy automatycznie akceptujemy a cechy nie lubiane, gdy zaczynają z nas wypływać, natychmiast krytykujemy, oceniamy (gdy wychodzi gniew – och ty niedobry, jesteś zła, nie myśl tak o innych, nie możesz tak myśleć o sobie). Czas na akceptację i tej pozornie „mrocznej” strony w nas. Wraz z przyjęciem jej istnienia, przechodzimy na dalszy plan – akceptację (co równa się zaprzestaniem osądzania samego siebie), potem „ukochanie” aż zaczynamy dostrzegać swój prawdziwy obraz bez separacji nas od Źródła istnienia bez masek i gry pozorów. W ten sposób zaczyna się proces integracji wszystkich ludzkich aspektów, które dualistyczne nazywamy dobrem i złem, pięknem i brzydotą i gdy to zrobimy, po jakimś czasie uświadamiamy sobie, że wszystko jest neutralne i to tylko i aż My zabarwiamy świat na kolory czarne albo białe nie dostrzegając całej gamy barw. Ponadto zaczynamy rozumieć, że te emocje i gierki w jakie się bawiliśmy ( bycia męczennicą, ofiarą, katem, ratowniczką itd,) są tylko grą naszego umysłu a przecież Ja nie jestem ani mym umysłem ani tą emocją, którą tak mocno żyłam …..Jestem za to Twórcą, który tworzy swe życie takim jakim chce poprzez swoje myśli, emocje, pragnienia artykułowane na zewnątrz….Skoro tak, to manifestujmy to co nam najlepiej służy (a jeśli nadal chcemy „produkować” „negatywne” zdarzenia, to przynajmniej miejmy świadomość, że sami je tworzymy)….rozpoznawajmy jednocześnie wszystkie stare schematy i programy emocjonalne, którym nie pozwalaliśmy wypłynąć na powierzchnię…..Nie bójmy się niczego, czym jesteśmy lub się staliśmy pamiętając, że nasza boskość nie jest mierzona ilością rozdawanych uśmiechów światu ….ona jest niezmienną, stałą, pewnikiem nie zależnym od tego jak siebie postrzegamy i jakim emocjom ulegamy. Boskość to nie tyle prawo każdego z nas ale niezaprzeczalny fakt istnienia w nas tego Światła, tej Nieskończonej Prawdy ,Jasności i Doskonałości Czystego Istnienia….. Boskości się nie stopniuje, nikt nie jest bardziej lub mniej boski od drugiego. Jeśli sądzisz, że boski jest tylko jakiś święty, do którego się modlisz, Twój oświecony Mistrz lub nauczyciel, duchowny czy najwyższy rangą w twym kościele, ten, którego darzysz szacunkiem, którego podziwiasz i jeśli czekasz na swoje przebudzenie, to spójrz w lustro proszę, tam, gdzie mieszka Boskość Tu i TERAZ. Wszyscy nią, w niej jesteśmy. Wszyscy jesteśmy Miłością: Ci spokojni, ci wystraszeni, ci mądrzy i ci zagubieni, ci kipiący nienawiścią i ci pełni współczucia, ci, którzy wszystko wiedzą i ci, którzy niczego nie wiedzą, ci, którzy uważają się kreatorów i ci, którzy uznali, że są ofiarami systemu ,milczący i wszystkowiedzący, przestraszeni i bohaterscy, kochający i nienawidzący, ci, których uważamy za aniołów i ci, którzy są przesiąknięci „złem” bo krzywdzą innych. Wszyscy bez wyjątku jesteśmy Miłością. Uświadomienie sobie tej prawdy jest ścieżką ku wolności. Kocham więc Jestem

27.06.2021r.

Pożegnawszy się z mazurskimi sosnami, udałam się na ostatnią medytację nad brzeg jeziora. Cisza i spokój. Tego mi nie brakuje i chętnie tę ciszę będę rozdawała i wysyłała wszystkim potrzebującym. Bo w ciszy umysłu dochodzi do głosu serce. Bo właśnie w ciszy, która nie jest zagłuszona muzyką, niepotrzebną gadaniną, kompulsywnym jedzeniem, bezmyślną zabawą czy używkami, zaczynamy czuć siebie prawdziwych, w zatrzymaniu, w obecności chwili….W ciszy zawsze słyszę Prawdę o sobie i o świecie, dostrzegam drogowskazy i bezbłędnie mogę jej odczytywać. Zatem zanurzając się w ciszę, posyłam Wam wszystkim Miłość

27.06.2021r.`Warszawa

Podczas mego aktualnego wyjazdu z domu, nieustannie towarzyszy mi dziecięca energia młodych istot począwszy od ludzkich dzieci a skończywszy na potomstwu dzikich kaczek i łabędzi, które pozwalały mi ma kontakt ze swymi dziećmi. To dla mnie zawsze wielki zaszczyt. Dziś po powrocie do stolicy, poszłam na godzinę do kawiarni aby móc trochę popracować. Czekając na telefon od Pavla, podeszła do mnie mała dziewczynka mająca może 2,5 roku. Zaczęła że mną rozmawiać. Pełna zaangażowania opisywała mi swój zachwyt nad ptakami latającymi nad nami. Bardzo chciała być bliżej nich i zachęcała mnie do tego samego. Jedynym kłopotem było to, że dziewczynka jeszcze nie mówiła a jedynie ” gaworzyła”. Potrzebowałam chwili aby przełączyć się na jej mowę. Po chwili już rozumialysmy się bez słów. mała Oleńka opisywała mi swój bogaty świat. Potem dałączyły do mnie kolejne dzieci z kawiarnianego ogródka i tak zrobilo się przy moim mikroskopijnym stoliku przedszkole. Zanim się zorientowałam, mała Ola wyciągnęła do mnie swe rączki i usiadła mi na kolanach. Rodzice i pozostali goście kawiarni byli dość zaskoczeni tymi wydarzeniami zwłaszcza, że kilka minut wcześniej naburmuszona Ola na wszystkie propozycje rodziców odpowiadała ” nie bo nie” , płakała i tupała okazując swoją złość całemu światu. Po kilku minutach uczyłam Olę literek i wspólnie napisaliśmy kilka słów „ptak, mama, pies, dom…..” Itd. Gdy rodzice zdecydowali, że opuszczają kawiarnię, mała nie chciała mnie zostawić. Płakała, krzyczała i demonstrowała całą sobą swoje niezadowolenie. Pomogłam nieco opanować sytuację a na pamiątkę naszego spotkania podarowałam małej ptasie piórko z mej torebki. Nie będę teraz analizować całej psychologicznej strony tej historii. Napiszę jedynie o jednym aspekcie. Mój dobry, żeby nie powiedzieć cudowny kontakt z dziećmi tego świata wynika z kilku kwestii. 0. Kocham ludzi i kocham dzieci tak po prostu 1. Jako, że nie jestem biologiczną matką, mam zmagazynowane w sobie duże pokłady matczynej miłości, którą z powodzeniem mogę rozdawać wszystkim dzieciom tego świata. One to wiedzą i to wyczuwają obdarzając mnie swym zaufaniem, stąd też idealna synchronizacja. Zmęczeni rodzice natomiast mogą przy mnie – kosmicznej cioci – nieco odpocząć. 2. Traktuję dzieci z perspektywy duszy ( widząc w nich często wysokorozwinięte istoty) i odnoszę się do nich z szacunkiem, zrozumieniem i przede wszystkim Słucham Prawdziwie co chcą mi powiedzieć i naprawdę jestem ciekawa tego co mają do powiedzenia. Dlatego tak często powierzają mi swoje sekrety. 3. Moje wewnętrzne dziecko, z którym długo i troskliwie pracowałam jest przeze mnie ukochane, nakarmione i przeze mnie dorosłą zaopiekowane. Dzieci to czują i dlatego na poziomie energetycznym łatwo każdemu dziecku (nawet niemowlakowi) porozumieć się od razu bez zbędnych ceregieli z moim wewnętrznym dzieckiem. Potrafię z łatwością być 47 letnią „równą kumpelą” bawiąc się z innymi w piaskownicy. I tu i teraz gdy opuscilam już wspomnianą kawiarnię, chcę Wam kochane dzieci z całego serca podziękować za Wasze zaufanie, mądrość, miłość i za to, że właśnie tworzycie swoją obecnością teraz nowy, lepszy świat…. Dziękuję też memu wewnętrznemu dziecku za to, że jest pełne fantazji, czułości i twórczego zaangażowania czyniąc moje życie po prostu radosnym. Dziękuję

29.06.2021r.

Gdy żegnam się z bliskimi to tak naprawdę nigdy się nie żegnam bo na poziomie mego Jestem, jesteśmy połączeni, zawsze razem. Tutaj nie ma pożegnań ani straty czy bólu. Jakikolwiek ból pochodzi jedynie z fizycznego świata na Ziemi, z mego ciała i umysłu. I nie jest niczym złym. Bo tak rodzi się ludzkie przywiązanie do drugiego człowieka z poziomu ego. Jeśli się pojawia uczucie tęsknoty, nie potępiam go. Przyjmuję takim jakim jest. Wiem że tęsknić mogę za kimś lub za czymś na kim (czym) mi zależy, co jest dla mnie niezwykle cenne. Wszystko co cenne kocham, obdarzam miłością. Dlatego strata sprawia ból. Pozwalam na płacz, bo tęsknić to być w stanie wzruszenia, a pod nim mieszka smutek a pod smutkiem już tylko czysta Miłość, o czym wielokrotnie się przekonałam. Dlatego nie boje się tam zaglądać. Siedząc w pociągu, taka właśnie emocja do mnie przyszła. Wiele warstw i historii się na to składa. Uśmiecham się ale z oczu płyną mi łzy. Ta woda oczyszcza mnie, obmywa historie i sprawy, które domagają się nazwania, domknięcia, odważnie bez chowania głowy w piasek. Nie przeszkadza mi to, że inni podróżni zerkają na mnie, analizują mój stan. Wiem też że ludzie w naszej kulturze z reguły nie są przyzwyczajeni do publicznego okazywania swych emocji co ani trochę nie przeszkadza mi w odblokowywaniu swoich….. Od niepamiętnych czasów nie jestem zainteresowana opinią innych o sobie ? choć jeśli bardzo mocno świat chce mi coś ważnego powiedzieć, słucham go uważnie i z pokorą (inaczej mówiąc to, co inni myślą o mnie, nie definiuje w żaden sposób tego, kim jestem lub za kogo się uważam pewnie dlatego trudno mnie obecnie w jakikolwiek sposób zranić:-)-, nie czuję się trwale związana ze swym ego, to raczej luźny związek:-))I tak żegna mnie małe poletko lawendy. Choć wszyscy wiemy, że lawenda odstrasza mole i inne owady jej symbolika jest głębsza. To otwarcie na miłość lub wyrażenie swoich uczuć miłości ale też otwarcie się na cierpienie z jej powodu. To też namiętność. Żegna mnie wesoły słonecznik, który mi mówi ” lubię cię”. I z takim radosnym przekazem, kończę ten post. ” Lubię Cię człowieku ? takim jakim jesteś, właśnie teraz, właśnie w tej chwili być może nieuczesanego, zmartwionego, a może bardzo pogubionego. Zwyczajnie Cię lubię”. Pomyśl o sobie z czułością. Pięknego dnia

01.07.2021r. Dwernik, Bieszczady, powrót do domu

Kocham powroty. Na mój widok rozpromienia się Pavol, psy wykonują taniec radości wokół własnych ogonów, koty tulą się i nie mogą się nacieszyć moja obecnością. Róże już pięknie rozkwitły. Lawenda obok plenerowego łóżka pachnie cudownie po przebudzeniu. Nenufary na stawie przepychają się i rywalizują w konkursie piękności wychylając swoje serca do słońca. Ptaki, motyle i pszczoły zlatują się do ogrodu. Sam szumi i chłodzi. A ja nie mogę się nacieszyć swoim miejscem. Nieprzerwanie od 11 lat wracając w Bieszczady nawet z kilkudniowego wyjazdu, nie mogę się nadziwić jak piękne są moje Bieszczady. Pozostaję w dłuższym zdumieniu i zachwycie mówiąc do siebie ” ja naprawdę tu mieszkam”. Brzmienie tego zdania zawieszone jest w próżni pomiędzy pytaniem, stwierdzeniem i przypuszczeniem. Potrzebuję kilkakrotnie się utwierdzic w mej rzeczywistości. Tak. Tu mieszkam. Tu żyję. Tu jest Mój Dom…..i wszystkim Wam życzę odnalezienia swojego domu, swojej przestrzeni szczęścia i spokoju czymkolwiek i gdziekolwiek miałby by ten Dom być. Bo Dom to nie koniecznie miejsce, nie koniecznie przestrzeń domagająca się zabudowy i aranżacji ale stan umysłu, w którym wszystko jest na swoim miejscu tak jak jest a my obcując z tym uczuciem pozostajemy stabilni, pewni swego i zaspokojeni.,..w swym Byciu…. dobranoc i dzień dobry

Kocham więc Jestem

Bosonoga Eyra

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Witariańskie torty, z mego życia na surowo
Następny wpis
Witariańskie torty. Szaleństwo lata.