Kto to? Co to?

Tekst
Blog|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nasze czworonogi

 

W dzieciństwie budził we mnie sprzeciw pewien aspekt językowy w naszej mowie ojczystej ale nie tylko w naszej jak po latach się okazało. Gdy pytamy o jakiegoś człowieka, kontrujemy pytanie „Kto to?, kto to jest?”. Nauczono mnie, że w przypadku zwierząt domowych, gospodarskich czy dzikich, pytamy „co to jest?” Całkowicie niepoprawnym było pytanie o psa sąsiadów : „kim on jest?” Za to pożądanym było zapytać „czym to jest?”.
Patrząc na zwierzęta i ich opiekunów nie łatwo przez moje dziecięce gardło przechodziło pytanie „co to jest?” Bo przecież zawsze patrząc na kota, psa, krowę dziadka, świnię czy kurę widziałam żywą, czującą istotę. Jednak wszyscy wokół (rodzina nauczyciele) a ponadto naukowe środowiska zwracały wyraźną uwagę na fakt, że zwierzęta niezależnie od gatunku nie czują a przynajmniej nie mają skomplikowanych uczuć i palety emocji jakie przypisywano od dawna człowiekowi. Myślę, ze to uproszczenie pozwalało wielu ludziom usprawiedliwiać złe traktowanie zwierząt zarówno hodowlanych jak tych domowych. Uprzedmiotowienie zwierząt poprzez nazywanie ich jak przedmioty i w wielu językach naszej planety mówienie o nich „coś” a nie „ktoś”, usprawiedliwiane było faktem, że gdybyśmy zaczęli mówić do nich „ktoś” to by znaczyło, że personifikujemy je, uczłowieczamy co z kolei zmusiłoby nas ludzi do traktowania wszystkich zwierząt z należytym im szacunkiem.

Ogromną pracę nad zmianą świadomości ludzi na całym świecie wykonała cudowna i mądra kobieta, którą podziwiam – Jane Goodall. Dla tych, którzy jej nie znają, napiszę tylko, że przez wiele lat Jane jako młoda dziewczyna pracowała w Afryce, w Zairze i obserwowała szympansy. W latach 60 tych, gdy była jeszcze studentką i wracała ze swoich plenerowych badań do Europy, jej wykładowcy nie chcieli i nie mogli słuchać sposobu wypowiedzi badaczki Ta bowiem mówiła często o palecie emocji i uczuć jakie szympansy żywiły wobec samych siebie. I wobec niej. Pisała w swoich raportach o przywiązanium trosce, współczuciu, żalu po śmierci i stracie, śmierci spowodowanej długotrwałą depresją po utracie matki i wielu innych przeżyciach, które w tamtym czasie zarezerwowane były jedynie dla ludzi. To wszystko było wynikiem jej wielomiesięcznych obserwacji szympansów w naturze, w ich naturalnym środowisku.Mimo to wielu jej mentorów kazało wykreślać z prac naukowych sformułowania i określenia, które w najmniejszy sposób mogłyby sugerować, że szympansy i inne ssaki mogą w ogóle odczuwać głębokie emocje, które ona zarejestrowała w dżungli.
To były lata sześćdziesiąte. Mamy XXI w. Trzecia dekada nowej ery a mam wrażenie, że wiele się w tej kwestii nie zmieniło. Choć pojawia się coraz więcej botaników, zoologów, weterynarzy behawiorystów czy wolnych duchem ludzi, którzy na wyższych poziomach wibracyjnych rozmawiają ze zwierzętami, nadal w większości miejsc naszej planety zwierzęta są czymś, co się hoduje i zjada, czymś co używa się do pracy albo są to pluszaki czy zabawki, które choć żywe, czujące kupuje się na prezenty urodzinowe dzieciom. Oczywiście wraz ze wzrostem świadomości, wzrasta też wiedza i zrozumienie zachowań różnych gatunków ptaków, płazów, gadów, ryb i roślin. Wielu z nas dostrzega, że świadomość mieszka wszędzie, również w kamieniach i przedmiotach a wszystkie istoty żywe czują, cierpią, radują się. Chcą się bawić, być szczęśliwe, chcą kochać, być lubiane. Odczuwają smutek, żal po stracie, bywają rozgniewane. Potrafią przechowywać w sobie traumy i lęki a w genach przekazywać ten strach potomstwu.


Wiemy o tym i coraz bardziej widzimy jak ważna jest rola wszystkich istot w ziemskim ekosystemie. Umiemy dostrzec dlaczego bez pszczół, ludzkość nie będzie istniała, dlaczego obecność raf koralowych chroni przed erozją brzegów wysp i kontynentów. Dostrzegamy głęboki sens istnienia sów, ptaków wędrownych, wilków, niedźwiedzi i innych dzikich zwierząt. Rozumiemy to ale nadal łatwiej jest wielu osobom mówić o zwierzętach przedmiotowo. Pisałam o tym kilkukrotnie, że cały przemysł spożywczy uprzedmiotawia zwierzęta po to, aby poczucie winy było mniejsze, gdy te zwierzęta trafią na stół restauracji czy domów. Dlatego nikt nie zjada świni ale wieprzowinę, nikt nie zjada krowy tylko wołowinę. Nikt nie je ramion, rąk, nóg, głowy, biust, brzucha czy pleców zwierzęcia, ale odpowiednio kupuje karczek, piersi, goleń, polędwicę.
Zamiast zdjęć zabitych zwierząt, w sklepach mięsnych wydrukowane są komiksowe lub graficzne rysunki zwierząt zazwyczaj uśmiechniętych, które czekają aż zostaną zjedzone.

Kanibalizm bulwersuje większość ludzi ale zjadanie istot czujących, myślących już nie. Jako ludzie tak skonstruowaliśmy sobie koncepty jedzenia i zbudowaliśmy do tego piramidy żywieniowe i całą naukę dietetyki aby czuć konieczność i obowiązek zabijania w celu utrzymania zdrowia. Ponieważ od wielu lat nie jem mięsa i nie chcę tego robić, mam tę pewność patrząc jak dobrze po latach czuje się moje ciało (bez żadnych niedoborów minerałów, witamin i aminokwasów, tłuszczy), że nie potrzebujemy zabijać żadnych zwierząt, Jednak nie należę do tych osób, które będą robiły krucjatę przeciw mięsożercom. Z kilku powodów. Po pierwsze – każdy wybiera sam jak chce żyć i co dla niego dobre. Nie mnie oceniać i decydować za kogoś. Poza tym sama kiedyś jadłam mięso więc rozumiem wszystkich, którzy twierdzą, że nie mogą bez niego żyć, że jest ważne w ich diecie. Jednak sama dobrze wiem, że to wszystko jest tylko pewien koncept, w który ludzkość uwierzyła. Mam tę pewność, że człowiek nie potrzebuje białka zwierzęcego aby żyć. Wręcz widzę jego ogromną szkodliwość a największa to nie tylko natury fizycznej ale energetycznej. Bo zabijając zwierzę własnymi albo cudzymi rękami przyczyniamy się do cierpienia innych istot, wpływamy na to, że ten smutek, to cierpienie umierających krów, świń, owiec, kóz, ryb i innych zwierząt po prostu zjadamy i pozwalamy na to aby się żywić smutkiem, żalem, cierpieniem. To są trwałe zapisy w nas, które dalej przechowujemy.
Nie będę rozpisywała się tutaj nad przewagą wegetarianizmu, weganizmu czy witarianizmu nad klasycznym jedzeniem, bo nie o to mi chodziło.
Chcę jedynie zwrócić uwagę na fakt, że my ludzie aby usprawiedliwić przemoc wobec innych istot, uprzedmiotawiamy je. W ten sposób nasze poczucie winy spada z nas. Wiele religii traktuje człowieka jako nadczłowieka (oczywiście najpierw daleko w tyle za wszechmocnym bogiem) a zwierzęta są traktowane rytualnie albo wyraźnie mówi się o braku duszy zwierząt czy świadomości. Najczęstszy spotykany model w wielu religiach to wiara w to, że zwierzęta mają nam służyć i być nam poświęcane w ofierze. W kościele katolickim, w którym się wychowałam gdybym powiedziała, że zwierzęta mają świadomość albo duszę choćby zbiorową, chyba by mi wskazano drzwi prowadzące jeśli nie do piekła, to przynajmniej do czyśćca (dla tych, którzy nie wiedzą – taki stan pośredni pomiędzy niebem a piekłem dla tych co nie są bardzo źli ale nie są też idealnie dobrzy tutaj na Ziemi). Domyślam się, że wyczyszczona ze swojej ideologii bezwarunkowej miłości do zwierząt, być może miałabym szansę na powrót do Wieczności. Wybaczcie moją chwilową ironię (na długi czas cięty język mnie opuścił ale skoro wrócił, nie skasuję tych słów, bo widać ich potrzebuję w moich religijnych rozliczeniach z przeszłością choć jak sama wiem każda ironia to jakiś mechanizm obronny przed skrywanym gniewem albo żalem do instytucji Kościoła).

Wracając do relacji człowieka i zwierzęcia, jak ja się ucieszyłam w styczniu tego roku gdy po powrocie z Wysp Kanaryjskich przeczytałam o najnowszej hiszpańskiej nowelizacji przepisów.
Bliskie memu sercu są oczywiście historie dziejące się w Polsce, na Słowacji i w Hiszpanii ale głównie na Wyspach Kanaryjskich ponieważ pomiędzy tymi trzema miejscami przebiega nasze z Pavlem życie.

Decyzja z Madrytu jest taka, że po wielu latach debat społecznych, różnych interwencji rząd hiszpański wyprzedził niemal swoją epokę a z drugiej strony zrobił coś niesamowicie ludzkiego i humanistycznego. A co? Uznano prawnie ZWIERZĘTA JAKO CZUJĄCE ISTOTY. NIE SĄ TO PRZEDMIOTY. W niedalekiej przyszłości możemy oczekiwać, że psy, koty i inne domowe zwierzęta będą traktowane jak członkowie rodziny i że będą otrzymywały pomoc prawną aby wyegzekwować należytą opiekę, prawa do dachu nad głową, jedzenia itd. Nie będzie możliwe bezkarne porzucanie zwierząt a ponadto w przypadku rozstania, rozwodu, zwierzętom będą przysługiwały prawa takie jak dzieciom. To daje ogromną nadzieję bo jeśli socjalistyczny rząd hiszpański, który słynie często z inkwizycyjnych jak dla mnie rozwiązań wprowadza takie zmiany to dla mnie tylko dowód rosnącej świadomości

Tak się składa, że kocham zwierzęta i ich obecność w moim życiu zarówno tych dzikich : ptaków, mrówek, pszczół, chrabąszczy, pełzających jaszczurek aż po zające, lisy, wilki, żubry, niedźwiedzie i wszystkie setki innych gatunków żyjące nie tylko w Bieszczadach. Nawet po latach obcowania ze żmijami i wężami Eskulapa, stwierdzam, że podziwiam je i czuję do nich szacunek. Potrafią mnie zachwycić.
I oczywiście kocham wszystkie domowe zwierzaki. Tak się złożyło, ze są to psy i koty w sumie wszystkich mieszkańców jest teraz siedem – dwa psy i pięć kotów.
W ciągu całego mojego życia ale najwięcej przez jedenaście lat mego wiejskiego, bieszczadzkiego czasu miałam zaszczyt poznać i zamieszkać z wieloma pięknymi istotami. Nasz dom wybrały dla siebie kuny a w stawie kilkakrotnie zamieszkały wydry, z których niektóre bawiły się przy mnie. Młode łanie potrafiły za mną wędrować w lesie ufając mi człowiekowi. Miałam możliwość zbliżyć się do koni, lisów, owiec i kóz poznając ich naturę. Zaprzyjaźniłam się nawet z eskulapem. W okresie mojej fascynacji mikroświatem, zaprzyjaźniłam się z konikami polnymi, pszczołami, motylami a dwa lata temu przeżyłam wzruszającą przyjaźń z trzmielem, któremu towarzyszyłam w ostatnim całym dniu jego życia gdy przez kilka godzin nie opuścił mnie ani na chwilę. Miałam okazję spędzić czas z jeleniami i wilkami ale przede wszystkim moi przyjaciele, o których wiem najwięcej to koty i psy. Obecnie żyją. Z nami dwa psy i pięć cudownych kotów. Każde zwierzę jest inne, każde uczy mnie czegoś nowego. Obserwowanie ich jest cudownym doświadczeniem i jestem wdzięczna za wszystkie nauki płynące z naszych wzajemnych relacji nawet jeśli niekiedy jest trudno a bywało jeszcze trudniej.
Dzięki zaufaniu jakim obdarzyły mnie wszystkie koty i psiaki, nauczyłam się wiele o sobie. One stały się lustrem moich przekonań, nastrojów, marzeń, moich smutków i radości. Obserwuję często zdziwienie Berda gdy dzieje się coś nowego czego jeszcze nie zna, szczenięcą ekscytację nową przygodą, radość Dary albo jej frustrację, strach Luny przed niebezpieczeństwem ze strony pełnej dumy i pewności siebie Misti, rozczarowanie Zorra, który chcę być jedynie w towarzystwie maluchów, postawę zen Rysi, która jest cudownym rezonatorem nastrojów w Dolistowiu, która zawsze i bez wyjątku od czasu jej wypadków samochodowych i operacji mówi do ludzi „tylko mnie kochaj”. Zaś moja przyjaźń z młodą Mirandą podobnie jak z Bohaterem, którego śmierć bardzo przeżyłam przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Jest też dowodem na porozumienie pozagatunkowe, na wielojęzyczność zwierząt i ich szeroki wachlarz porozumiewania się z nami. Nauka potrzebuje jeszcze wiele się nauczyć. Dopóki będziemy patrzeć na towarzyszące nam dzikie i domowe zwierzęta przez szkiełko i oko nie uruchamiając naszej intuicji, naszych doświadczeń życia z nimi i obserwacji, dopóty nie będziemy umieli uzyskać pełnego obrazu wrażliwości i czułości wszystkich istot żywych. Dopóki nie zaczniemy słuchać zwierząt dopóty pozostaniemy głusi na ich mowę. Człowieczeństwo mierzyć powinniśmy nie tylko miarą poziomu bezwarunkowej miłości jaką żywimy wobec innych ludzi ale również wobec wszystkich pozostałych istot począwszy od zwierząt przez ryby a skończywszy na drzewach, roślinach i kwiatach. Bo wszystko jest Życiem.
A teraz mam takie życzenie abyśmy jako mieszkańcy naszej planety przestali uprzedmiotawiać nasze zwierzęta. Abyśmy pytając o nie zaczęli pytać KTO TO JEST a nie CO TO JEST? Przenigdy nie powiem o moim kochanym Berdzie, Darze, Lunie czy nie znanym mi z imienia zwierzaku – co to jest ale KTO TO JEST. Nadając nowy, pełen należnego szacunku wymiar naszej relacji, na którą zwierzęta zasługują. Bo kim jest ten, który na mnie patrzy swymi pięknymi, wielkimi oczami i prosi o zrozumienie, miłość czy zabiegając o moją uwagę? Istotą boską jak każdy z nas i nie będę stopniować jego w roli w moim życiu bo jest ogromna. Bo ona, on, ono mnie kocha bez żadnego powodu a mnie nie pozostaje nic innego jak odwzajemnić tę miłość.


01.02.2022r. Dwernik Bieszczady miesiąc miłości do wszystkiego co żyje

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Życie w zachwycie czyli wdzięczność raz jeszcze….
Następny wpis
Tylko mnie kochaj. Luty miesiącem „samoMiłowania”